Tydzień przed spotkaniem codziennie dzwonił, czasami po dwa razy. No i bardziej zafascynowani byliśmy sobą. Mamy po 25 lat, a zaczęliśmy się za sobą uganiać jak dzieciaki. Po miesiącu w końcu się spotkaliśmy. Był zachwycony, ja zresztą też (oboje inaczej wyglądamy niż na fotkach), ale sama rozmowa i atmosfera była miła.
Kłótnie w związku nie powinny opierać się na ciosach poniżej pasa, czyli nawiązaniu w nich do poprzednich relacji partnera, jego problemów rodzinnych, wyglądu czy stanu zdrowia. W tym miejscu pragnę zaznaczyć, iż ludzie, którzy przychodzą do mojego gabinetu, czasem rozstają się z powodu jednego nieprzemyślanego zdania, którego
Z tego względu warto zadbać o pogodzenie się rodziców jeszcze przed momentem, kiedy może dojść do sprawy rozwodowej. Możesz wówczas wykorzystać wszystkie sposoby, które były wymienione wyżej na to, jak pogodzić rodziców po kłótni. Jeżeli jednak nie masz pewności, czy to przynosi rezultaty, warto szczerze z nimi o tym
Historia jak z wielu polskich domów, przepracowany mąż, żona z masą obowiązków na głowie, ciągłe życie w stresie
. fot. Adobe Stock, Bits and Splits Mój dziadek był górnikiem, ojciec był górnikiem i ja przepracowałem pod ziemią wiele lat. Z tego się nie wyrasta, tak jak się nie wychodzi z domu, w którym od pokoleń mężczyźni i kobiety mieli swoje ustalone role i pozycje. Dzisiaj to wiem, ale w młodości człowiek myśli, że jak czegoś chce, to może! Musiałem dostać boleśnie po krzyżu, żebym pojął swój błąd. Poznałem Małgosię na weselu mojego kuzyna Była krewną jego najlepszego kumpla i dlatego znalazła się wśród gości pana młodego. Od razu mi się spodobała. Miała bardzo jasne włosy, zielonoszare oczy i piękny uśmiech. Po pierwszym wspólnym tańcu wiedziałem, że nic mnie nie obchodzi dziewczyna, z którą przyszedłem na to wesele, i choćby waliły siarczyste pioruny, Małgosia musi być moja! Za tą Gretę, która przeze mnie podpierała ściany, zrugał mnie mój własny ojciec. Powiedział, że to niehonorowo zaprosić pannę na imprezę, a potem ją opuścić dla innej, ale nie chciałem słuchać, bo Małgosia tak mi się spodobała jak jeszcze dotąd żadna i nie myślałem już o niczym, tylko o tym, żeby mi jej nikt nie odebrał. Pech chciał, że mieszkała daleko, aż pod Grójcem, więc o częstych spotkaniach nie mogło być mowy. Tęskniłem, wisiałem na telefonie, dwa razy do niej pojechałem, ale to wszystko była kropla w morzu moich pragnień. Zakochałem się jak wariat i chciałem z nią być ciągle… więc postanowiłem się ożenić. Miałem wtedy 22 lata Po skończeniu zawodówki od trzech lat pracowałem pod ziemią, nieźle zarabiałem i byłem pewien, że to dobry czas na założenie rodziny, tym bardziej że Małgosia wydawała mi się kobietą mojego życia. Moi rodzice mieli dom z niedużym ogrodem i od zawsze było wiadomo, że poddasze należy do mnie. Wystarczyło je wyremontować i się wprowadzać… Ja nie widziałem żadnych przeszkód. Jednak mój ojciec powiedział „nie”. Mama się z nim zgadzała, i to nie dlatego, że na ogół zawsze to, co on mówił, było święte. Też tak uważała. – Ani ty dla niej, ani ona dla ciebie, synu – powiedziała. – Posłuchaj serca matki i nie marnuj sobie życia! Najpierw spokojnie pytałem, czego od niej chcą. Mówili, że jest pyskata, że nie ma pojęcia o gospodarstwie, nie zna się na kuchni, że ma lekką rękę do wydawania pieniędzy i że we wszystkim pokazuje własne zdanie. Mówili, że wychowała się bez ojca, że jest „panieńska” i że jej matka, jak była młoda, często zmieniała chłopów, więc kto wie, czy i nie ona taka będzie. – Za ładna na żonę – dodawał mój ojciec, nie przejmując się tym, że mama jest obok, ale ona zamiast się zezłościć, tylko kiwała głową, że racja jest po jego stronie. Chcieli mnie przekonać, że powinienem wziąć sobie dziewczynę nie za piękną, umiejącą gotować, oszczędną i cichą. Uważali, że tylko z taką mogę być szczęśliwy, ale ja uważałem inaczej i po kolejnej kłótni wyprowadziłem się z domu, a potem wyjechałem pod ten Grójec i zamieszkałem u Małgosi i jej matki. Po paru miesiącach wzięliśmy ślub Małgosia ledwo się mieściła w białą sukienkę, bo była w ciąży, ale i ona, i jej matka uparły się na welon, więc wyglądała dziwnie i śmiesznie. Nikt z moich bliskich tego nie widział, bo nikogo nie było na tym ślubie. Obrazili się i zerwali ze mną kontakty. Wtedy po raz pierwszy przyszło mi do głowy, że mogą mieć rację w wielu sprawach, ale już na wszystko było za późno! Nadal kochałem Małgosię, choć ona i jej matka dały mi mocno popalić. Nie znałem wcześniej takich kobiet. Na moje jedno słowo one miały trzy i wszystkie bardzo głośne. W naszym domu z przechodnim pokojem, w którym mieszkaliśmy, było zawsze pełno ludzi; sąsiadek, znajomych, koleżanek i każdego, kto akurat nie miał nic do roboty. Siedziały, plotkowały, popijały kawkę i winko, marnowały czas, choć dookoła było tyle roboty, że nie wiadomo w co ręce włożyć. Moja mama wiecznie coś odkurzała, wycierała, myła, piekła ciasta, gotowała, prała albo szyła. Nie widziałem jej siedzącej i tracącej czas na głupoty. Nawet kiedy oglądała telewizję, robiła na drutach albo szydełkowała. Więc te babki porozsiadane i paplające cały dzień o niczym strasznie mnie wkurzały, ale nie mogłem się odezwać, bo ja mieszkałem u nich, a nie one u mnie, i nie zarabiałem tyle, aby się zatkały. Dostałem byle jaką robotę u prywaciarza i musiałem się tym zadowolić, bo mój fach i moja górnicza zawodówka tutaj nic nie znaczyły. Teściowa wciąż ze mnie drwiła Poważniejsze konflikty z teściową zaczęły się dosyć szybko. Czepiała się o wszystko, powtarzała, że gdybym nie wpędził Małgosi w dzieciaka, to ona mogłaby wyjść za mąż o wiele lepiej i przy okazji ustawić matkę. Nazywała mnie gołodupcem z zadatkami na tyrana. Buntowała moją żonę i co najgorsze, wyśmiewała się z tego, jak mówię i do czego jestem przyzwyczajony. Na przykład u mnie w domu nie zaczynało się obiadu, dopóki ojciec nie usiadł przy stole, a tutaj nie tylko często obiadu w ogóle nie było, ale w dodatku każdy jadł, gdzie mu akurat wypadło: przed telewizorem, na kanapie, w kuchni albo nawet w łóżku. Szybko się połapałem, że się raczej nie dogadamy. Namawiałem Małgosię, abyśmy wrócili do mnie, obiecywałem, że jakoś ugłaskam rodzinę, ale nie chciała o tym słyszeć. Prawdziwy koszmar zaczął się po narodzinach naszej córki. Obie z matką w ogóle mnie nie dopuszczały do małej, mogłem ją oglądać tylko z daleka i ciągle słyszałem, że jestem za niezdarny, aby mi dać dzieciaka na ręce. W domu był jeszcze większy bałagan niż zwykle. Małgosia całe dnie chodziła w szlafroku, rozmemłana, rozczochrana, ziewająca i płaczliwa. Dla mnie nie miała ani jednego dobrego słowa Wytrzymałem rok w tym piekle. Przez ten czas tak się od siebie z Małgosią oddaliliśmy, że byliśmy dla siebie jak obcy. Spałem w kuchni na polówce, ale gdyby mnie wpuściła na swój tapczan, nawet bym jej nie dotknął, bo nie czułem do niej nic oprócz złości i niechęci. Nie mogłem uwierzyć, że tak niedawno była dla mnie wszystkim. Teraz dałbym wszystko, aby się od niej uwolnić. Po kolejnej kłótni powiedziałem, że się wyprowadzam. Usłyszałem, że krzyż na drogę i że ona zakłada sprawę o rozwód i alimenty. I żebym się nie pokazywał, bo ma mnie dosyć i mnie nienawidzi. I że zmarnowałem jej życie… Wróciłem na Śląsk. Pierwszą osobą, którą zobaczyłem po wyjściu z dworca, była ta sama Greta, którą kiedyś wystawiłem na weselu kuzyna. Aż krzyknęła na mój widok, tak się podobno zmieniłem i taki byłem zmarnowany. Najpierw poszliśmy do baru na obiad, potem na piwo, a jeszcze potem ona zabrała mnie do siebie. Miała własny pokój z kuchnią po babci, czyściutki, jasny, pachnący i miły, więc pomyślałem, że dobrze byłoby tu zostać i odpocząć. Ona nadal była mi obojętna, ale pomyślałem, że skoro nie udało się z taką, którą kochałem, to może się uda z taką, która mnie ani ziębi, ani grzeje. Ona była chętna, ja długo nie miałem kobiety, więc wszystko się skończyło tak, jak się skończyło. Gdy mi przeszła złość na moją żonę, zacząłem wariować z tęsknoty, tym bardziej że zostawiałem przecież także córkę i miałem przez to dodatkowe wyrzuty sumienia. Jeździłem do nich, ale to nic nie dało, bo Małgosia żyła już z innym facetem, jakimś ogrodnikiem z hektarami, i nie chciała o mnie nawet słyszeć. Walka o rozwód i dziecko trwała ponad dwa lata i wyszedłem z niej jeszcze bardziej poharatany niż przedtem. Mała Joasia została przy matce. Niby mogłem ją swobodnie widywać, ale co mi z tego, kiedy ona mówiła „tata” na tamtego ogrodnika, a do mnie się prawie nie odzywała. Obraziłem się na dziecko i przestałem o nie zabiegać. Dzisiaj tego żałuję. Drugi raz nie zaryzykuję ślubu Z moimi rodzicami mam kontakty poprawne, ale rzadkie. Oni mi nie mogą wybaczyć tego, co zrobiłem, ja mam żal, że przez ich niezgodę musiałem wyjechać i przeżyć to, co przeżyłem. Są już bardzo starzy, a wnuczkę znają tylko z fotografii. Wygląda na to, że swoją niechęć do Małgosi przenieśli na naszą córkę i może dlatego o nią nie dopytują i nie dbają o kontakt. Moja mama by tego chciała, lecz gdy raz wspomniała o Joasi przy ojcu, on tak na nią spojrzał, że zaraz położyła uszy po sobie i zamilkła. To się u nas nie zmieniło! Dziś Joasia to już dorosła panna. Jest śliczna i mądra. Chciałbym czasami z nią się spotkać, ale tak się ułożyło, że ona tego nie pragnie. Małgosia od dawna nie jest z tym ogrodnikiem, obecnie ma jakiegoś Włocha i mieszka w Palermo. Joasia często do niej jeździ, więc tym bardziej trudno mi się wpasować w ich kalendarz. Ja nadal jestem z Gretą, choć bez ślubu. Doskonale wiem, że ona bardzo by tego chciała, ale nie zaryzykuję. Greta jest dobra i pomogła mi stanąć na nogi. Przy niej odzyskałem równowagę i wyszedłem na prostą. Dzieci nie mamy. Jestem z tego zadowolony. Czytaj także:„Moje małżeństwo było pomyłką. Pijany mąż nawet nie zauważył, kiedy rodziłam. Gdy zmarł, poczułam ulgꔄOddaliśmy dom córce i zięciowi, ale oni wszystko w nim pozmieniali. Nie mają za grosz szacunku do naszej pracy!”„Wezwałem karetkę do nieprzytomnego człowieka. Po wszystkim jestem uboższy o kilka stówek i grozi mi sprawa w sądzie”
Myślisz, że wiele par ma z tym problem? Przecież tak mało się o tym mówi. To kolejny temat tabu, który nie wychodzi poza mury naszych domów. Nadal wiele osób nie potrafi rozmawiać w sytuacji, kiedy do głosu dochodzą emocje. Jak sobie z tym poradzić? Krótka historia z Waszego życia. Byli zgraną parą. Cieszyli się wspólnym życiem już od kilku lat. Od samego początku mieli dużo wspólnego. Połączyła ich pasja, a później się okazało, że bardzo podobnie podchodzą do życia. Mieli wspólny cel. Razem chcieli stworzyć rodzinę. Był jednak pewien problem. Ona była wybuchowa, a On miał spokojny temperament. Ze swoich poprzednich związków wynieśli zupełnie inny bagaż doświadczeń. Na co dzień im to nie przeszkadzało. Było to nawet pomocne, bo przestali popełniać błędy, o których wcześniej nie mieli pojęcia. Jednak w ich związku był problem. Pewna rysa, którą każe z nich odbierało na swój sposób. Nie potrafili rozmawiać w momencie, kiedy do głosu dochodziły emocje. Nie potrafili się kłócić. Ona miała w zwyczaju się wykrzyczeć i wyrazić bezpośrednio wszystko co czuje. Jednak On w takim momencie, całkowicie się zamykał w sobie. Kiedy zaczynali się kłócić, Ona nakręcała się coraz bardziej, a On coraz bardziej się wycofywał. Nie znosiła jego milczenia i denerwowała się jeszcze bardziej. Oboje nie wiedzieli, co mają z tym zrobić. Takie kłótnie były dla nich wyniszczające psychicznie i emocjonalnie. Jednak każde z nich podchodziło do tego problemu w inny sposób. On uważał, że stara się z Nią rozmawiać, ale kiedy widzi, że Ona się nakręca, to wie, że do niej i tak już nic nie dociera. Wtedy zaczyna milczeć i stara się przeczekać burzę. Jednak czasami zupełnie nie panuje nad własnymi emocjami i zamyka się w sobie, choć nawet nie ma o tym pojęcia. Kończy się to najczęściej trzaśnięciem drzwiami. To go wybija z tego letargu. Nie potrafi udźwignąć jej emocji i spróbować się z nimi skonfrontować. Ona od dziecka miała wybuchowy temperament. W kilku wcześniejszych związkach, prowadziła z partnerami bezustanne kłótnie. Wydaje się jej to całkowicie naturalne, że ludzie muszą czasem pokrzyczeć na siebie, aby coś do nich dotarło. Uważa, że to oczyszcza atmosferę. Dlatego tak strasznie irytuje ją te ciągłe milczenie z Jego strony. On tego zupełnie nie rozumie. Dlaczego On milczy? Odmienny sposób reagowania na kłótnie, zdarza się częściej niż może Ci się wydawać. Jeżeli nigdy nie doświadczyłaś tego problemu, trudno Ci sobie nawet wyobrazić, że coś takiego może mieć miejsce. Wszystko zależy też od tego, po której stronie barykady jesteś. Niektórzy reagują bardzo emocjonalnie i gwałtownie na kłótnie. A niektórzy kłócą się w bardzo spokojny sposób, którego wiele osób nawet nie nazwałoby kłótnią. Jeżeli obie strony podchodzą do tego tematu w podobny sposób, to zazwyczaj jest wszystko w porządku. Mają szansę się „dotrzeć” i znaleźć wspólny sposób na radzenie sobie w takich sytuacjach. Problem zaczyna się w momencie, kiedy oboje reagują w skrajnie różny sposób. Jeżeli jedna osoba jest wybuchowa, a druga na taki wybuch reaguje od razu zamknięciem się w sobie, wtedy trudno jest znaleźć jakikolwiek kompromis. Bardzo trudno w takiej relacji zrozumieć podejście partnera. Niektórzy ludzie czują się po prostu przytłoczeni kłótnią z najbliższą osobą. Zdarza się, że takie osoby w życiu zawodowym, są przebojowe i potrafią walczyć o swoje. Jednak, kiedy w grę wchodzą emocje i uczucia, całkowicie nie potrafią nad sobą zapanować. W pracy podchodzą po prostu do problemów w bardziej racjonalny i chłodny sposób. Natomiast w życiu prywatnym, skupiają się na czymś zupełnie innym. Czy to milczenie można jakoś wytłumaczyć? Najciekawsze jest to, że wiele osób zupełnie nad tym nie panuje. Po prostu zamykają się w sobie i się wycofują, choć wiedzą, że nie jest to dobre rozwiązanie. Czym bardziej partner na nich naciska, tym trudniej się im przełamać. Warto wiedzieć, że takie milczenie podczas kłótni, może być naszą reakcją obronną, która jest całkowicie nieświadoma. Takie osoby nie robią tego, aby jeszcze bardziej rozzłościć swoich partnerów. Po prostu w taki sposób reagują na gwałtowne emocje, które przeplatane są z uczuciami. Najłatwiej to porównać do sytuacji, którą psycholodzy nazywają zastyganiem (freez). Wyobraź sobie, że przechodzisz przez przejście dla pieszych. Nie zauważyłaś nadjeżdżającego samochodu, który zbliża się do Ciebie z dużą szybkością. Podnosisz wzrok i zamiast uciekać, całkowicie zastygasz w miejscu. Tak często reagujemy na coś bardzo stresującego. Podobnie zachowują się sarny i inne zwierzęta. To po prostu pewien biologiczny mechanizm, który pojawia się w najmniej oczekiwanych sytuacjach. Podobnie reagują niektóre osoby na kłótnie. Może to być związane z ich wcześniejszymi doświadczeniami. Nie muszą to być od razu traumy z dzieciństwa, co jednak również może się zdarzyć. Niektórzy takich reakcji uczą się we wcześniejszym związku, który był pewną formą toksycznej reakcji. Dlatego aby się lepiej rozumieć, warto wiedzieć, z jakim bagażem doświadczeń tworzymy nasz związek. Najważniejsze, aby w takim momencie nie naciskać na partnera, bo w ten sposób uruchomiona zostanie spirala negatywnych emocji. Na takie zachowanie trzeba przygotować się wcześniej, jeszcze zanim dojdzie do kłótni. Co dla Wielu z nas jest bardzo trudne, czasem wręcz niemożliwe do wykonania. Niestety osoby, które mają problemy z zamykaniem się w sobie podczas kłótni, bardzo wstydzą się swojego problemu i dlatego nie szukają rozwiązań. Zazwyczaj mają przekonanie, że tacy po prostu już są i nic się nie da z tym zrobić. Jednak to nieprawda. Da się w pewien sposób zapanować nad tą reakcją, jednak nie da się tego zrobić w pojedynkę. Jak możemy sobie pomóc? Tu dochodzimy do kluczowego pytania, jak sobie poradzić z tym problemem? Będzie to wymagało od Was współpracy. W inny sposób nie da się przełamać tej negatywnej reakcji emocjonalnej. Każde z Was będzie musiało nauczyć się odgrywania pewnej roli, która Wam to ułatwi. Jeżeli On ma problemy z zamykaniem się w sobie podczas kłótni, powinien być tego świadomy, aby mógł to przełamać. W momencie, kiedy poczuje, że zalewają go te negatywne emocje, powinien dać Ci znać, że powinniście trochę zwolnić. To może być jakiś ustalony sygnał, albo po prostu zwykłe słowa w stylu „Czy możemy trochę zwolnić?”. Jeżeli przegapiliście ten moment i zauważasz, że partner się zamyka, nie ma sensu dalej się kłócić. Do niego już i tak nic nie dotrze, a Ty będziesz się tylko frustrować. To najtrudniejszy moment, bo kiedy emocje są już duże, trudno jest odpuścić. Jednak Wy musicie to zrobić. Musicie dać sobie czas na zebranie myśli i chwilę oddechu. Musicie jednak ustalić wcześniej, ile taka chwila przerwy powinna trwać. W innym wypadku może się to zmienić w celowe unikanie konfrontacji. Tak więc dajcie sobie 5 lub 10 minut i spróbujcie wrócić do rozmowy. Najlepiej jakby to On zaczął później rozmowę. Kiedy zbierze myśli i opadną emocje, które go blokują, powinien dać Ci znać, że jest gotowy dokończyć rozmowę. Brzmi to wręcz banalnie. Jednak pary pracują nad tym miesiącami. Wszystko wydaje się bardzo łatwe do momentu, kiedy nie ma jeszcze dużych emocji. Dobrze wiesz, że niektórych kłótni nie da się tak po prostu zatrzymać. Jednak sama świadomość, że próbujecie walczyć z tym wspólnie, może Wam pomóc. Wnioski? Bardzo trudno jest dojść do jakiegoś kompromisu, kiedy jedna ze stron zamyka się w sobie i milczy. Nie jest łatwe również rozmawiać z osobą, która nakręca się i kipi ze złości, bo taka jest jej reakcja na to milczenie. Wiele par unika rozmów na ten temat. Udają, że wszystko jest w porządku do momentu, aż pojawią się emocje i zacznie się kłótnia. Osoby, które wycofują się w takich momentach i zamykają się w sobie, najczęściej się tego później wstydzą. Jednak jest to często reakcja nieświadoma, która jest ich sposobem na obronę. Jeżeli w Waszym związku pojawił się ten problem, to możecie go pokonać wspólnie. Nie da się tego zrobić na własną rękę i w pojedynkę. Tu chodzi o wypracowanie pewnego sposobu na prowadzenie trudnych rozmów. Nie zrobicie tego w jeden dzień, ale sama świadomość problemu i chęć jego naprawienia, może być dla Was ważna. Oczywiście warto pamiętać, że opisałem tu sytuację, w której to mężczyzna zamyka się w sobie i milczy. Tak samo może to działać w drugą stronę. Kobiety również mogą reagować w ten sposób, a ich partnerzy najczęściej nie mają pomysłu na to, co mogą zrobić. Najważniejsze, aby pamiętać, że sytuacja konfliktowa w pewnym momencie się pojawi. Nie da się od tego uciec. W każdym związku zdarzają się zgrzyty i tarcia. Nie można jednak udawać, że to Was nie dotyczy. Moim zdaniem, na taki konflikt można przygotować się wcześniej i spróbować stworzyć przestrzeń do rozmowy, która będzie dobra dla każdej ze stron. Kiedy On podczas kłótni zaczyna milczeć, możesz spróbować mu pomóc się otworzyć. Nie zrobisz tego jednak krzykiem i wymuszeniami. Możecie zrobić to wspólnie, jeżeli będziecie pracować nad sposobem, w jaki reagujecie na trudne emocje. Pozdrawiam, Patryk Wójcik – psycholog. Jeżeli chcesz wiedzieć jak pracować nad związkiem, albo po prostu interesujesz się psychologią, to zapraszam Cię na mojego Facebooka: Psychologia, związki i rozwój osobisty. Jeżeli szukasz inspiracji, na ciekawe sposoby spędzania wspólnego czasu, zapraszam Cię na mojego Instagrama. Dopiero się rozkręca, ale czuję, że Ci się spodoba: Psycholog w Podróży. Potrzebujesz wsparcia? Umów się na BEZPŁATNĄ KONSULTACJĘ
Powtarza się bardzo często, że nie ma związku idealnego, że zawsze są pewne rzeczy, które będą denerwowały drugą stronę, a dwie osoby mają to do siebie, że prędzej czy później się pokłócą. Oczywiście jest to prawdą i oparte jest na doświadczeniu chyba każdego człowieka funkcjonującego normalnie w społeczeństwie. Problem pojawia się, jeżeli takie sytuacje pojawiają się w poważnym związku. W takich momentach może przyjść zwątpienie i zniechęcenie. Jednak nie ma się czego bać. Pogodzenie się jest naturalną konsekwencją i jakkolwiek pompatycznie by to nie brzmiało- ma uzdrawiającą moc. Warto przypomnieć, by mieć szersze spojrzenie na tezy poniżej, że związek opiera się na miłości akceptacji zrozumieniu radości Kochając drugą osobę, godzimy się z tym jaka ona jest. Bardzo często kochamy pomimo czegoś. Twierdzenie, że kocha się drugą osobę, bo jest wspaniała jest po prostu nie prawdziwe. Nikt nie jest wspaniały. Nikt nie ma samych superlatyw. Nikt nie znajdzie też osoby, której zdanie pokrywa się w stu procentach z jej zdaniem. Żyjąc blisko siebie ludzie narażają się na kłótnie. Trzeba zrozumieć, że druga osoba ma wady i uświadomić sobie, że samemu też się je posiada. To pierwszy krok by wyciągnąć rękę na zgodę. Kłótnia nie jest niczym nadzwyczajnym. Rodzi ją oczywiście konflikt i to konflikt źle przeprowadzony. Kiedy zamiast racjonalnych argumentów, używamy emocji rodzi się właśnie kłótnia, która bywa bolesna dla obu stron. To właśnie zrozumienie, że człowiek kieruje się złością może być największym impulsem do zakończenia kłótni. Uświadamiając sobie te dwie rzeczy, warto uświadomić sobie na czym opiera się relacja z daną osobą- na miłości. Zrozumienie, że miłość wymaga zrozumienia drugiej osoby, akceptacji jej i sama w sobie daje nieograniczoną radość daje wręcz chęć zakończenia bezsensownych sporów, a jeżeli konflikt pozostaje nadal- na znalezieniu wspólnej drogi do rozwiązania go. Kłótnie występowały i będą występować. Trzeba jednak znaleźć odpowiednią drogę, by je rozwiązywać, bo nie są niczym co buduje relację.
Kłótnia, sprzeczka, awantura… Dla niektórych par to dzień jak co dzień, dla innych – dramat i powody do zwątpienia w sens związku. Konflikty zdarzają się w każdej relacji, ale kluczowe jest to, jak udaje nam się nich wybrnąć. Innymi słowy: jak udaje nam się rozwiązać problem, ale i jak zawieramy pokój po dopiero co zakończonej wojnie. To właśnie od tego zależy, czy kłótnie w naszym związku doprowadzą w końcu do rozstania, czy wzmocnią naszą więź. Fot. Reakcje po kłótni: które chwyty są dozwolone? Właściwe reagowanie po kłótni może nam pomóc szybciej ją zakończyć i wyjaśnić jej przyczynę. Oczywiście, nie zawsze da się nad wszystkim zapanować, ale warto opanować kilka najskuteczniejszych strategii: Możesz mieć trudność w opanowaniu złości czy łez. Jeśli czujesz, że sytuacja cię przerasta, zrób przerwę i spróbuj się uspokoić. Masz prawo nie być gotowa na pogodzenie się. Jeśli partner mimo to wyciąga do ciebie rękę, nie obrażaj się, ale wytłumacz, że potrzebujesz jeszcze trochę czasu. Bez względu na to, czego dotyczy konflikt, nie wyolbrzymiaj go ani też nie bagatelizuj. Nie traktuj kłótni jako walki, w której druga strona musi się poddać, żebyś ty cieszyła się zwycięstwem. Celem ma być wspólne znalezienie rozwiązania. Masz prawo oczekiwać, że wyjaśnicie sporną kwestię. Jednocześnie, nie zamiataj problemu pod dywan i po opadnięciu emocji nie udawaj, że wszystko jest ok. Nie musisz rozmawiać, jeśli nie czujesz się na siłach, ale nie stosuj milczenia jako szantażu. Sztuka przepraszania i wybaczania krok po kroku Zarówno przepraszanie, jak i wybaczanie powinno odbywać się w sposób świadomy. Przepraszaj szczerze, a jeśli postanawiasz wybaczać – wiedz, że konsekwencją tego jest odcięcie się od konfliktu. Nie czekaj, aż druga strona wyciągnie pierwsza rękę. Jeśli czujesz się gotowa, zrób to ty, a na pewno odczujesz ulgę. Fot. Etapem godzenia się powinna być rozmowa o problemie, który doprowadził do kłótni. Formułuj zdania w pierwszej osobie, skupiając się na sobie, swoich odczuciach i zachowaniach, a nie partnera. Mów otwarcie o swoich emocjach i wytłumacz, skąd się biorą. Jeśli rozmowa znowu się zaostrza, zrób przerwę i wróć do niej po jakimś czasie. Stawiaj nacisk na wspólne szukanie rozwiązania, by z góry ustawić was po tej samej stronie. Pogodzenie się wymaga często kompromisów. Nie utożsamiaj tego z przyznaniem Ci całkowitej racji. Nawet jeśli musisz pójść na jakieś ustępstwa, najważniejsze, żebyś rozumiała, po co i dlaczego to robisz. Sukcesem jest wypracowanie czegoś, co dla obu stron będzie satysfakcjonujące. Pogodzenie się przypieczętujcie miłym, czułym gestem, wyznaniem miłości i wspólnym spędzeniem czasu.
czy odezwać się pierwsza po kłótni